Grace Marks od ośmiu lat przebywa w więzieniu w Kingston za współudział w
zamordowaniu swojego pracodawcy Thomasa Kinneara i jego służącej Nancy
Montgomery. Mimo skazania na dożywocie prawdziwe wydarzenia, jakie miały
miejsce w 1843 roku, owiewa tajemnica, ponieważ, czy to na skutek szoku, czy
wskutek zaburzeń umysłowych, niektóre chwile z tamtego okresu zostały wymazane
z pamięci Grace. Gdy w Kingston pojawia się dr Simon Jordan, który ma zamiar
odkryć, jakie sekrety drzemią w umyśle kobiety, życie powiązanych z nią osób i
jej samej zaczyna bić szybszym rytmem. Jordan
nie tylko staje się osobą, której Grace wyjawia zawikłane dzieje swojego życia, ale
także wprowadza zamieszanie wśród płci przeciwnej, którą żywo interesują
badania doktora i on sam. Nie bez powodu – uczony posiada dostęp do spraw
będących poza zasięgiem kobiet żyjących w czasach, w których wciąż nie przysługują
im prawa dane mężczyznom, tj. dostęp do wglądu we wnętrze człowieka: „kobiety
te pożądały wiedzy, choć nie mogły się do tego przyznać, gdyż była to wiedza
zakazana – wiedza o posmaku sensacji, wiedza, jaką się zdobywa, zstępując na
samo dno. Był tam, dokąd one nigdy nie mogły dotrzeć, wiedział to, czego one
nie mogły zobaczyć […]”. Ale bardziej niż ludzkie wnętrzności interesują go choroby
psychiczne, dlatego jako lekarz Grace Jordan pragnie dociec, czy „objętość jej
wspomnień może być czymś w rodzaju szaleństwa, sposobem odwrócenia uwagi od
jakiegoś ukrytego, lecz zasadniczego faktu”, a przede wszystkim może wydać
opinię, która przyczyni się do uwolnienia skazanej na dożywocie. Jednak to nie tak banalnie proste, jak mogłoby się wydawać, w czasach, gdy niektórzy sądzą, że „fanatyzm religijny
jest źródłem szaleństwa równie płodnym, co pijaństwo”, lecz nie mogą być szalonymi ci,
którzy ubierają się modnie, „zwłaszcza jeśli mają zegarek ze złotą dewizką” –
jak zauważa główna bohaterka. Poza tym szaleństwo powinno przeważać u kobiet - jeśli
posłużyć się zdaniem któregoś z bohaterów, że generalnie to one „mają słabszą
kondycję nerwową”. Ale jakich poglądów można się spodziewać w początkowej fazie
prac nad ludzkim umysłem, które powinny być tym dla XIX wieku, czym studia nad
materią były dla wieku XVIII. W każdym razie to nie Jordan, otoczony przez kobiety chętne do zeswatania go lub do przyjęcia jego nazwiska i czujący się przez to tak, jakby ktoś dusił go materacem, znajduje się na pierwszym planie. Na pierwszy plan wysuwa się skryta w więziennej celi lub w domu żony komendanta Grace – ta osóbka, lat 24,
której nie należy podawać nożyczek, bo mogłaby w razie ataku kogoś nimi zranić,
a która jest zwinna, zręczna, ładna i doskonale radzi sobie z wszystkimi
pracami, zaś w innych okolicznościach mogłaby nawet starać się o posadę pomocnicy
modystki…
Powieść Margaret Atwood
wydana po raz pierwszy w 1996 roku została oparta na prawdziwych wydarzeniach.
Kanadyjska powieściopisarka włożyła do czarno-białej historii tyle dynamiki,
obrazowości, szczegółów, a przede wszystkim tyle fikcji, tak umiejętnie skonstruowała
fabułę i postaci, że czytelnik nie może się oderwać. Nie zaszkodzi wprost
stwierdzić, że główną wadą Grace i Grace
jest to, iż, jako wabik zagrażający wypełnianiu innych obowiązków, staje się niebezpiecznym, tymczasowym
nałogiem w ręku czytelnika. A w cięższych przypadkach, podatnych na uzależnienia,
mógłby doprowadzić do sytuacji podobnej tej:
„Opowiadała mi o tym
pewna stara nauczycielka. W pierwszych latach naszego wieku objęła ona posadę
na zapadłej wsi w zachodniej Serbii. Prowadziła również wiejską bibliotekę i
wypożyczała chłopom książki do czytania. Pewnego dnia przybiegła do niej
zrozpaczona chłopka z pretensją: <<Na miłość boską, nauczycielko, cóż to
za książki dałaś mojemu mężowi? Zupełnie zwariował! Czas brać się do pracy, a
on wstaje wczesnym rankiem, książkę pod pachę i – pod gruszkę. O wszystkim
zapomniał, o domu, o bydle, o pracy. Zupełnie mi chłop zwariował!>>
Nauczycielka nie wiedziała, co począć, ale chłop nie rozstał się z książkami,
dopóki ich nie przeczytał. Były to dwa tomy Ogniem
i mieczem.”[1].
Cały problem w tym, że Grace i Grace jest jak serial, ale z
pewnością nie polski - długi, wciągający, wielopostaciowy, wielowątkowy, z dozą
namiętności (w zasadzie tu przesadnie obrazowanej), a przede wszystkim kryje
tajemnicę, którą widz jak najszybciej chce poznać.
Początkowo wydaje się,
że kolejne przedstawione w powieści postaci są przedmiotem ośmieszania: oto
mamy m.in. wielebnego Verringera „o cienkiej i wyblakłej skórze i włosach, niefortunnie
małych i wydętych ustach – zupełnie jak u kijanki”, nie lepiej wygląda jego
gospodyni – „o twarzy jak sosnowa deska”; z kolei głowa pani Quennell
przypomina „srebrnego miniaturowego pudelka” – jakby autorka umyśliła sobie,
by koniecznie ośmieszyć każdą kolejną, na pewno drugoplanową postać. Z tłumu wyłamuje się m.in. Lydia i pani Humphrey
– ale obydwie osoby określa coś zgoła innego, z czym im nie do twarzy, więc
pominiemy to milczeniem. I wśród osób bezwadliwych znajdzie się podziwiana,
prawie nieskazitelna Grace i uczony. Tymczasem autorka miesza szyki tym,
którzy byli już pewni prawidłowego zakończenia, a wszelkie ubarwienia postaci zdają
się bardziej niż o przyjęciu konwencji bajki, świadczyć o niewątpliwym talencie Atwood
do tworzenia wielkich literackich malowideł uzupełnianych wszelkimi możliwymi
szczegółami. Jednak Atwood przede wszystkim zdaje się wskazywać na problem społeczny
kobiet żyjących w XIX wieku – często traktowanych gorzej niż płeć przeciwna, instrumentalnie, z jedną
albo żadną drogą wyboru. I raczej trudno uznać ten wniosek za bezpodstawny,
ponieważ autorkę uważa się feministyczną i, jak sama stwierdziła, sympatyzuje z
feminizmem.
[1] Djordje Żivanović, Sienkiewicz w literaturach serbskiej i chorwackiej, w: Henryk Sienkiewicz. Twórczość i
recepcja światowa, red. A. Piorunowa, K
Wyka, Kraków 1968, s. 377-378.
,