sobota, 31 sierpnia 2013

Kurt Vonnegut, "Kocia kołyska", Wydawnictwo Da Capo, Warszawa 1994.

Celem Jonasza jest napisanie książki, dotyczącej współtwórcy bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę i Nagasaki, tj. Felixa Hoenikkera. By pozyskać materiały, Jonasz zwraca się do jednego z synów wynalazcy – Newtona, a następnie do innych osób znających zdobywcę Nagrody Nobla. Celem pisarza nie ma być jednak zebranie danych na temat tworzenia samej bomby, ale zebranie wiadomości odnośnie do okoliczności towarzyszących jej zrzuceniu. Powoli, od nitki do kłębka, liczba osób znających wielkiego wynalazcę rośnie, a  tym samym wzrasta zakres informacji, jakie uzyskuje Jonasz. „Wywiad” prowadzi głównego bohatera na San Lorenzo, wyspę opanowaną przez bokononizm, czyli religię, która wyparła tam chrześcijaństwo. Lawina zdarzeń, jakie mają miejsce później, staje się przyczyną nieprawdopodobnego końca, czemu zresztą winien jest kolejny wynalazek nieżyjącego już doktora, znany jedynie wtajemniczonym.

Tak pokrótce przedstawia się treść powieści i w tym miejscu moja rola mogłaby dobiec końca, wystarczyłoby pospisywać z książki leżącej przede mną ołówkowe notatki tam zamieszczone, (choć nie wiem, czy to właściwe określenie) notatki czytelnika, który przede mną, a może jeszcze wcześniej, miał powieść w swoich rękach, ponieważ owe wpisy charakteryzuje taki zachwyt, że z pewnością niewielu moli książkowych pozostałoby obojętnych na Kocią kołyskę. Zacytuję niektóre z nich; może to jednak dobre wyjście. (W pewnym momencie nawet się zastanawiałam, czy nie powymazywać wpisów, bo jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że to mój głęboki podziw tam został wyrażony; a o ile mnie pamięć nie myli, tylko w jednej książce zostawiłam swój ślad ołówkowy, który brzmiał następująco: „Nie wiem, czy ja dłużej męczyłam się czytaniem Odysei, czy Homer jej pisaniem”, no więc już wiadomo, o jakie dzieło chodzi, choć teraz się zastanawiam, czy to Iliada przypadkiem nie była… Tak, jednak Iliada, po Odyseję sięgnęłam chyba później. Przykro mi, Homera nie doceniłam, pewnie dlatego, że postanowiłam skończyć tekst w jeden dzień, i udało mi się, ale satysfakcji żadnej, poza tą, że nie musiałam zagłębiać się w lekturze po raz kolejny. A książka trafiła na półkę „Uwolnij książkę”, gdyż tam właśnie ją znalazłam; szkoda, bo to było takie ładne stare wydanie i może właśnie leży na stercie makulatury albo zostało spalone).

Tak więc cytaty: (w cudzysłowach słowa Vonneguta, kursywą słowa wpisane ołówkiem)  

s. 20: Przy słowach: „Na świecie jest tyle miłości, że wystarczy dla wszystkich, trzeba tylko się rozejrzeć dokoła. Ja jestem tego najlepszym dowodem.” :  Łatwo się mówi. A.

s. 27: GRUBA ŚMIECISZ! (ten raczej nie odnośnie do książki)

s. 83: Przy słowach z Księgi Bokonona, tj. księgi bokononistów:
„Płochy za młodu byłem i rozpustny:
Grałem, hulałem, ściskałem dziewczęta,
Taki za młodu był święty Augustyn.
Św. Augustyn
Został potem świętym;
Więc – jeśli ze mną zdarzy się to samo –
Nie zemdlej, Mamo! „ : PRZEŚWIETNE, IRONICZNE JAK DIABLI! (nie zachwycił mnie do tego stopnia ten wierszyk, ale gusta są różne)

s. 101: Przy kolejnym wierszyku: TE WIERSZYKI SĄ NIEMOŻLIWE… BRAWO VONNEGOT

s. 106: Przy słowach: „W rubryce <<zawód>> napisał <<Życie>>
                                   W rubryce <<obecne zajęcie>> napisał <<Umieranie>>" : Cholernie prawdziwe!


s. 196: Przy kolejnym wierszyku: Brawo pacyfizm!

s. 219: Absolutnie genialny koniec! Dokładnie!

s. 223: DORIAN LYNCHPRIESTWORM PESYMISTYCZNA, MEGAIRONICZNA I GENIALNA POWIEŚĆ! (dalej podpis nieczytelny)


Nie jestem pewna, czy wszystkich wpisów dokonała jedna osoba, te na temat „grubej” są napisane innym charakterem pisma, więc proszę nie brać ich pod uwagę.

No i w tym momencie moja rola powinna się skończyć. Powieść godna polecenia, wyposażona w fikcję, doprawiona komizmem; chociaż nieco bardziej wciągnęła mnie pierwsza część (ponieważ podzieliłam sobie książkę na części), drugi odcinek mniej mnie zainteresował, gdyż zahacza zbyt mocno o powieść przygodową, a to nie mój typ od jakiegoś czasu. Muszę jednak dodać, że pomimo iż fragmenty wymienione wyżej do mnie nie przemówiły, to znalazłam dwa inne, nad którymi warto się na moment zatrzymać:  

„Nieraz się zastanawiam, czy on nie urodził się już martwy. Nigdy nie spotkałem człowieka, który tak mało interesował się życiem. Czasem myślę, że to największe nieszczęście naszego świata: wśród ludzi zajmujących najwyższe stanowiska mamy zbyt wieku nieboszczyków” (s. 57).


„Według mnie dojrzałość polega na tym, że człowiek wie, gdzie kończą się jego możliwości” (s.152).

Drugi cytat nazbyt pesymistyczny, a trzeba zaznaczyć, że sam autor uznał się za „totalnego pesymistę”, więc być może jest to właśnie myśl zrodzona z pewnego negatywnego postrzegania świata.

Jeśli chodzi o okładkę, to nie bardzo rozumiem, jak ma się do treści książki; chyba tylko ten kot jest tu na miejscu, i lód, na którym siedzi. 

   

2 komentarze:


  1. Literatura starożytna poza Iliadą i Odyseją pamiętam jeszcze Antygonę:) jeśli taki jest tytuł tego dramatu :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń