czwartek, 4 lipca 2013

Roland Topor „Chimeryczny lokator”, Replika, Poznań 2012

Miałam zamiar napisać, że Roland Topor wali słowami jak toporem, ale nie napiszę, ponieważ Topor nie zalicza się do pisarzy, których mogłabym określić w taki sposób. Jedno jest pewne, imię autora Chimerycznego lokatora niewątpliwie kojarzy się z Pieśnią o Rolandzie, nie wiadomo jednak, ile w samym Toporze ze znanego bohatera, i zapewniam, że dochodzić tego nie będę. Ale mniejsza z tym. Przejdźmy do rzeczy.
Chimerycznego lokatora czyta się jednym tchem, mniej więcej, tj. do ostatniego rozdziału, bo to, co ma miejsce w rozdziale ostatnim, wydaje się czystym absurdem. Akcja pędzi jak lokomotywa po szynach, ale właśnie w końcowym fragmencie, tj. w Epilogu, dochodzi do wykolejenia, bo właściwie nie wiadomo, co to ma być, nagle bez żadnych wyjaśnień bohater główny znajduje się (o ile się nie mylę) w szpitalu psychiatrycznym. A o pozostałych bohaterach, czy też o motywach ich postępowania ani mru-mru. Ale od początku. Oto młody człowiek wprowadza się do kamienicy i odtąd jego życie zamienia się w koszmar. Co jest powodem? Poniekąd hałasy jakie wywołuje, a wiadomo, o co najbardziej blokowi mieszkańcy drą ze sobą koty. Jednak sytuacja Trelkovsky’ego nie wygląda tak, można powiedzieć, komfortowo jak sytuacja zwykłego mieszkańca bloku, ten bowiem ściszy głos i tym samym zamknie usta sąsiadom. W omawianej tu książce hasło „Wolnoć Tomku w swoim domku” nie ma absolutnie prawa bytu. Lokator Topora nie tylko swoją oczywistą, w takiej sytuacji, taktyką nie zamyka ust sąsiadom, lecz zwiększa tylko napięcie między nimi a sobą, powiększa ich agresję; właściwie to mało powiedziane; za pretensjami innych lokatorów domu kryje się coś więcej niż zwykłe niezadowolenie, a oni sami jawią się jako powiązana ze sobą grupa, gotowa wykończyć każdego, kto wprowadzi się do ich kamienicy, i tak też wykańczają Trelkovsky’ego - za pomocą środków trudnych do wyobrażenia.  
Cała sytuacja albo raczej ta właśnie kamienica przypomina mi w pewien sposób „kamienicę”, czyli państwo, komunistów; nie wiem dlaczego z tym właśnie mi się skojarzyła, być może dlatego, że każdy, kto się wyłamuje, tutaj może nie mieć łatwego życia lub też może nie mieć go w ogóle; po prostu zostaje zaszczuty. Aby przetrwać w kamienicy, trzeba być niesłyszalnym, choć i to niewiele pomoże.  
Oto plusy.
Minus postawiłam przy fragmencie, w którym autor za pomocą myśli Trelkovsky’ego zbezczeszcza sacrum, co uważam za absolutnie zbędne. I mimo że Trelkovsky ogólnie odbierany będzie jako postać pozytywna, to owo jedno zdanie może przedstawiać go w negatywnym świetle. Druga rzecz to instrumentalne traktowanie kobiet przez bohatera, co można zauważyć już w momencie, kiedy Trelkovsky poznaje Stellę (a i kobiety nie są tu „zaprezentowane” w lepszym świetle), jednak gdy po niedługim czasie życie naszego lokatora zamienia się w koszmar,  czytelnik właściwie nie ma już szans, by poznać tytułowego lokatora „w realu”.
Niemniej historia godna uwagi, tym bardziej że swoje wyobrażenia można skonfrontować z filmem Romana Polańskiego z 1976 r. - Lokator.


  

4 komentarze:

  1. Nie wiem jak ta kamienica może Ci przypominać państwo komunistów? Żyłaś w CCCP? ;)
    Kamienica może być alegorią dowolnego państwa policyjnego, a podciąganie tego pod komunizm jest znaczącą nadinterpretacją myśli autora i historii. Skala inwigilacji którą już osiągnęły niektóre państwa "demokratyczne" i kierunek, w którym zmierzają, już dawno zakasowały osiągnięcia komuny w tej dziedzinie. Podobnie presja wywierana na jednostkę choćby w islamskich państwach wyznaniowych przewyższa "osiągnięcia" komuny wielokrotnie. To jednak tylko jeden fragment Twojej recenzji, przy którym zapaliło mi się czerwone światełko :)

    Sam czytałem tego Topora jakiś czas temu (http://andrew-vysotsky.blogspot.com/2012/10/chimeryczny-lokator.html) i ciekawie było po jakimś czasie porównać moje ówczesne wrażenia z dzisiejszymi kogoś innego, zwłaszcza, że akcenty rozłożyły się znacząco inaczej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zamiarem nie była interpretacja czy nadinterpretacja myśli autora, to moja własna obserwacja i taki obraz nasunął mi się po przeczytaniu książki. Możesz się z nim nie zgadzać.

      A to czerwone światełko zapewne zapaliło Ci się po moim komentarzu „nie na temat”? Chętnie się dowiem, przy jakim jeszcze fragmencie Ci się ono zapaliło?

      Usuń
    2. Nie - po tym skojarzeniu kamienica - komunizm :) Tylko i wyłącznie :)
      Komunizm też był formą państwa policyjnego, tyle, że nie jedyną. Szczególnym przypadkiem takim :) Ot i tyle :)

      Usuń
    3. Szczególnym przypadkiem takim? No więc właśnie z tym szczególnym przypadkiem skojarzyła mi się kamienica.

      Usuń