15 lipca 2013, mniejsza o godzinę[i]
Właśnie skończyłam czytać książkę,
a dokładniej połowę książki Listonosz zawsze dzwoni dwa razy, i dalej
czytać nie zamierzam, ponieważ bardzo krótki kryminał o wspomnianym już tytule
dobiegł końca, a zaraz za nim rozpoczyna się kolejny - Podwójne ubezpieczenie,
jak informuje notka, dotyczący historii agenta ubezpieczeniowego, wciągniętego
do „niebezpiecznej gry przez żonę swojego klienta […], która planuje morderstwo
męża”. Morderstwa, agenci ubezpieczeniowi i tym podobne sprawy sobie odpuszczę.
Wystarczy, że w poprzednim tekście Listonosz… na dwóch czy nawet więcej
stronach również była mowa o ubezpieczeniach, ale skończyłam, jako że zaczęłam,
więc dojechałam jakoś do końca, choć nie przeczę, że mimo iż książka była
interesująca, w momencie pojawienia się wstawek o ubezpieczeniach, wykupionych
przez zamordowanego, naprawdę miałam zamiar ją odłożyć. W skrócie napiszę, że
ubezpieczenia i inne tego rodzaju rzeczy, pachnące poniekąd ekonomią, nie są sprawami, o których czyta się z zapartym tchem, (choć nie mogę zaprzeczyć, że
przecież dla niektórych ludzi ubezpieczenia to pasjonująca rzecz, wystarczy
wskazać na reklamę, w której jedna kobieta opowiada drugiej kobiecie – zdaje
się, że szydełkującej albo robiącej coś na drutach – nie pamiętam – o
ubezpieczeniach, zdaje się, w każdym razie na pewno o czymś z tych rzeczy, z
takim zapałem, jakby to był jej ulubiony temat. Naprawdę to godne podziwu.
Ciekawa jestem, czy ta pani tak na co dzień poleca swoim znajomym owo ubezpieczenie,
czy co to tam było, czy tylko w TV. Zresztą, mniejsza z tym, ale bardziej
uwierzyłabym jej, gdyby z takim zapałem opowiadała np. o najnowszym przepisie na
ciasto, na kurczaka, o diecie lekkostrawnej czy o ostatnim odcinku telenoweli.
Dobra, nieważne. Ale dodam
jeszcze, że ta druga pani była nie mniej rozentuzjazmowana od tej pierwszej. (To
podejrzane).
A co do listonosza, to nie mam
pojęcia, dlaczego on zawsze dwa razy dzwoni, i byłam pewna, że książka mi to
wyjaśni, więc z tego względu mnie zainteresowała, lecz niestety
rozczarowałam się, ponieważ o listonoszu ani jednego zdania, a już miałam nadzieję. Myślę, że może nie dzwoni więcej razy niż dwa, bo nie chce dzwonka zepsuć, a wiadomo, dzwonek - cenna rzecz. Niechby się popsuł i zażądano by od
listonosza zwrotu pieniędzy. Taki listonosz z pewnością doskonale się orientuje,
jak często psują się kłódki od skrzynek na listy, które wciąż trzeba wymieniać
(kłódki, nie listy), i być może sądzi, że z dzwonkami to ta sama kwestia.
Wracając do listonosza, tj. do
książki o listonoszu, w której listonosza brak, trzeba przyznać, że dobre
dialogi, ciekawe... bardzo ciekawe, i gdyby nie te ubezpieczenia... gdyż wtedy sprawa
się strasznie komplikuje. I tak się zastanawiam, co ten James M. Cain tak wciąż
o tych ubezpieczeniach, bo i w pierwszym tekście, i w drugim… stawiałabym na to,
że sam miał do czynienia z ubezpieczeniami na co dzień, ale nie gwarantuję, że
to pewna informacja, ponieważ nie sprawdzałam, kim był autor.
Niemniej fabuła wije się tak
szybko, a zwroty akcji są tak zaskakujące, że można zapomnieć o
ubezpieczeniach, bo nie one są tematem wątku głównego;
gdybym natomiast miała opisać całość, to chyba musiałbym ją poukładać w
punktach, tyle tych zwrotów. Podam tylko trzy pierwsze:
- Frank, który nie potrafi nigdzie zagrzać miejsca na dłużej, nawiązuje romans z żoną właściciela baru, do którego wstąpił przypadkiem.
- Żona właściciela, Cora, nie kocha właściciela, i namawia... a właściwie postanawia wspólnie z Frankiem zabić właściciela.
- Próba zabicia właściciela dochodzi do skutku, ale właściciel zamiast przenieść się na tamten świat, jakby odżywa na nowo.
- c. d. n. (niestety punkt 4. musi zostać, jako że nie mogę się go pozbyć w tym zawikłanym programie, po naciśnięciu DEL nie znika.) Ale c.d.n., jeżeli przeczytacie książkę, rzecz jasna.
- No i proszę, nacisnęłam ENTER, a tu punkt 5., który nie miał się pojawić, ale jest. Tak, będzie trzeba się dowiedzieć, jak wyłącza się podpunkty, tak daleko z moją wiedzą jeszcze nie zaszłam. Wpisz pytanie do Pomocy – zachęca Microsoft Word, więc nie omieszkam, gdy przyjdzie czas, a to może nieco potrwać. Zaznaczam tylko, że wszystko teraz poleci bez odstępów. Tak się zastanawiałam i, moim zdaniem, listonosz powinien jednak zawsze dzwonić trzy razy, a dlaczego niby dwa? To byłby taki umówiony sygnał, nikt nie musiałby sprawdzać przez wizjer, kto tam dzwoni, to znacznie uprościłoby sprawę. Proszę, trzy dzwonki, nikt nie pyta: „Kto tam?”, wszyscy już wiedzą i jak jeden mąż lecą do drzwi. Trójka moim zdaniem to lepsza cyfra niż dwójka, chociażby w szkole, chociażby dlatego że do trzech razy sztuka, chociażby dlatego że… coś tam jeszcze. A z czym się kojarzy dwójka, no, z czym? Z piosenką Cugowskiego, …bo do tanga trzeba dwojga, a wiadomo, że nikt dzisiaj tanga nie tańczy, chyba że na kurs chodzi, a szkoda, szkoda. Chociaż dwójka to oczywiście duet, więc może jednak dwójka byłaby lepszym sygnałem, poza tym mamy radiową Dwójkę, chociaż Trójkę zdaje się też. Wracając natomiast do książki, szybkie zwroty akcji, przewaga dialogów i humor, choć nie jestem pewna, czy dla wszystkich zauważalny. Tak więc na upalne dni jak najbardziej.
[i] Mniejsza o to, ale jako że
tekst pisany w późnych godzinach, może zawierać błędy logiczne i inne.
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDziękuję i przepraszam, że tak późno odpisuję, ale ostatnimi czasy zapominam nawet, że powinnam odpowiedzieć na komentarz. Ale poprawię się :)
Usuń