Dalszy ciąg Sportu na wesoło:
Z 20 października:
„A my widzimy raz jeszcze Yahyę
Golmohammadiego. Co za nazwisko! Strzelić gola z takim nazwiskiem!”
„Jeden z zawodników Trynidadu i
Tobago ma kłopoty z pachwiną albo z przeponą. Nie mogę dostrzec za co się
trzyma”.
„Na trybunach trzydzieści siedem
Włochów i około trzech tysięcy kibiców z Ghany”.
„To może trener Strejlau coś
powie o Arabach, bo ja od nich znam tylko Bin Ladena z telewizji”.
„Do tej fazy, w której
przegrywający przegrywa, mamy jeszcze trochę czasu”.
Z 4 września:
„Jadą. Cały peleton, kierowca
koło kierowcy, pedał koło pedała”.
Tak, może resztę wpadek pominę, a teraz zajmę się
bibliografią, a raczej dociekaniem, z jakiego źródła owe wpadki pochodzą. Mamy do wyboru:
Miesięczniki:
- „Twój Maluszek”, nr 1-12, 2006.
- „Dziecko”, nr 1-12, 2005, nr 1-12, 2006.
- „Mamo to ja”, nr 1-12, 2005, nr 1-12, 2006.
- „Rodzice”, nr 1-12, 2006.
- „Mam dziecko”, nr 1-12, 2006.
- „Twoje
dziecko”, nr 1-12, 1006.
Książki:
- Tadeusz Barowicz, Dania na Boże Narodzenie, Klub dla Ciebie, Warszawa 2005.
- James Trefil, 1001 spotkań z nauką, Świat Książki, Warszawa 1997.
- Brigit Brandt-Hosting, Leksykon chorób wieku dziecięcego, Klub dla Ciebie, Warszawa 2005.
- Małgorzata Caprari, Kuchnia włosko-polska i polsko-włoska, Klub dla Ciebie, Warszawa 2002.
- Susie Siergfried, Kuchnia z morałem, Klub dla Ciebie, Warszawa 2005.
Wybór, jak widać, nie należy do najłatwiejszych,
ponieważ w żadnym z wymienionych tytułów ani słowa o sporcie, nie wspominając
już o tytułach czasopism. Chociaż, kto wie, może właśnie w jednym z czasopism poświęconych
dzieciom, a raczej ich rozwojowi, umieszczono owe wpadki, żeby zapewnić minimum
rozrywki osobom borykającym się z trudną misją rodzicielską...
Naprawdę ciężki wybór, bo gdyby
na przykład w bibliografii znalazła się książka dotycząca chorób ogólnych, nie
dziecięcych, to można by od niechcenia przyjąć założenie, że właśnie w owej
książce umieszczono przykłady błędów, jakie popełniają w swoich wypowiedziach
osoby dotknięte daną chorobą, wiążącą się ze stanem umysłu. Wniosek nieco przedobrzony?
I przedobrzony, i brak owej książki, więc stawiam na Kuchnię z morałem. Niewykluczone, że obok przepisów zamieszczonych
w książce znalazły się również zdania wypowiadane podczas konsumpcji owych
delicji lub też przykłady skutków ubocznych w postaci wpadek komentatorskich,
powstałe po zjedzeniu poszczególnych dań.
Nie lepiej sprawa ma się z
zamieszczonymi w Kalendarzu zdzieraku Absurdami PRL-u: Z książki skarg i
wniosków (jako że w bibliografii takiej pozycji książkowej również brak), z których jeden brzmi:
Z 27 października:
„SKARGA Z 1979 ROKU (PISOWNIA
ORYGINALNA):
Złe zachowanie kasierki. Kasierka
robiła se manicure w sklepie żywności. Kiedy prosiłam o mleko nic nie
odpowiedziała, manikura trwała. Drugi raz prosiłam. Sugerowałam, że to nie
miejsce do manikury. Odpowiedziała niegrzecznie i znowu zaczęła z manikurą.
Czekam na tłumaczenie z Urzędu Dzielnicowego. Przepraszam, że niedokładnie piszę po polsku – Kay Withers”.
Szkoda, że Kay Withers nie przytoczyła
dokładnych odpowiedzi kasjerki, bo może to zmieniałoby postać rzeczy. Chociaż nie
jestem pewna, czy tę skargę można by nazwać absurdem, raczej zachowanie pani
zajętej inną czynnością niż obsługa klienta była nie na miejscu, i mam nadzieję,
że w tym przykładzie bardziej chodziło o zachowanie kasjerki niż o śmieszność
wniesionej skargi.
A co do kasjerki… pewnie spieszyła
się na randkę, a bez „manikura” to by raczej nie wypaliło.
Oprócz skarg znalazły się też
pochwały, ale te innym razem.
Się uśmiałam :D Szczególnie manikura mnie urzekła ;]
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej jakiś pożytek z "manikury".
Usuń