Niniejszym zamieszczam odezwę w wykonaniu Gombrowicza, skierowaną do dyskutantów, a ja jako przeważnie niedyskutująca (co najwyżej w Internecie, za
pomocą słowa pisanego i tylko wówczas, gdy się z czymś absolutnie nie zgadzam, choć
przyznam, czasami żałuję, że wyraziłam sprzeciw, bo być może tylko całkiem
niechcący nadepnęłam komuś na odcisk i nic więcej z tego nie wynikło) naprawdę podziwiam
osoby, którym natura nie poskąpiła umiejętności prowadzenia dyskusji.
Oto i odezwa:
Pragnę zastanowić się z
Wami nad tą sprawą, gdyż z przykrością widzę, że dyskusja należy do tych
zjawisk w kulturze, które na ogół nie przynoszą nam nic prócz upokorzenia,
które nazwałbym „dyskwalifikującym”. Pomyślmy, skąd się bierze ten jad hańby,
którym nas poi dyskusja. Zabieramy się do niej sądząc, że ma wyświetlić, kto ma
rację i jaka jest prawda – wobec czego primo określamy temat, secundo ustalamy
pojęcia, tertio dbamy o ścisłość wysłowienia i quarto o logikę wywodu. Po czym
wytwarza się wieża Babel, mętlik, chaos słów i prawda tonie gadaninie.
[…] Jeżeli
powiedziałem, że dyskusja należy o zjawisk „dyskwalifikujących”, to oczywiście
mam na myśli tylko dyskusje dotyczące spraw wzniosłych i oderwanych, nikt
bowiem nie narazi się na wstyd ani na śmieszność, rozprawiając na temat przyrządzenia
zupy kartoflanej. Lecz śmieszność jest następstwem nie tylko tego, iż dyskusja
nie może sprostać swojemu zadaniu – rodzi się ona stąd przede wszystkim, że my
sami dopuszczamy się pewnej mistyfikacji, która właśnie staje się tym bardziej
drastyczna im większa jest waga tematu. Mianowicie udajemy przed innymi i przed
sobą, że idzie nam o prawdę, gdy w rzeczywistości prawda jest jedynie
pretekstem do naszego osobistego wyżycia się w dyskusji, dla naszej, krótko mówiąc, przyjemności. Gdy gracie w tenis,
nie usiłujcie wmówić w nikogo, że idzie wam o coś innego poza grą – ale, gdy
przerzucacie się argumentami, nie chcecie przyznać, że prawda, wiara,
światopogląd, ideał, ludzkość albo sztuka stały się piłką, i w gruncie rzeczy
ważne jest tylko kto kogo pokona, kto zabłyśnie, kto się wykaże w owym starciu,
tak mile zapełniającym południe.
Czy więc Dyskusja
służy Prawdzie, czy Prawda – Dyskusji?
(W. Gombrowicz, List
do członków Klubu Dyskusyjnego w Los Angeles [w:] Dziennik 1953-1956,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988, s. 114-115)
I sprzeciwić się Gombrowiczowskiej wypowiedzi do pewnego
stopnia nie można, ale zapomina pisarz, że dyskusja jest jedną z podstaw
stosunków międzyludzkich, jedną z form
dialogu, niezbędną w świecie.
Tak się wczoraj zastanawiałam nad pewną podsuniętą mi myślą,
według której na poznanie prawdy o dyskutowanej rzeczy decydujący wpływ może mieć wypowiedź
jakiegoś autorytetu – a konkretnie został polecony mi autorytet w postaci najlepiej
jakiegoś profesora. No cóż, niestety nie zgadzam się z tak postawioną sprawą, bo nawet człowiek o tytule profesora, posiadający dyplom uprawniający go
do wykonywania określonego zawodu, kształtujący młode, niedouczone umysły, a niechby i uznawany za autorytet,
nie zmusi mnie do przejęcia swojego sposobu postrzegania danej sprawy, jeśli ja
mam o owej rzeczy zupełnie inne zdanie. Tyle odnośnie do autorytetu. Ale podam jeszcze przykład, oto nasz wieszcz narodowy,
Mickiewicz, swego czasu wykładowca na
College de France, zwolniony z tegoż stanowiska za poglądy jakie głosił, a
wiążące się z naukami Andrzeja Towiańskiego – twórcy sekty, która najwyższym
kultem darzyła Napoleona. I gdyby Mickiewicz zaczął owe założenia, odwołujące
się do Napoleona, wpajać słuchaczom na uczelni, to zastanawiam się, jaka część
młodzieży istotnie by mu uwierzyła i również zaczęła czcić Napoleona niczym
samego Boga, i jakie przyniosłoby to skutki, a jaka część uznałaby, że Mickiewicz
postradał zmysły. To dowodzi tylko tyle, że nie ma ludzi nieomylnych.
Cóż, dystans do samego siebie przede wszystkim, ale też do innych.
Cóż, dystans do samego siebie przede wszystkim, ale też do innych.
Zgadzać się z każdą rzeczą, jaką się usłyszy, to taktyka dziecka.
No i, chcąc nie chcąc, sama wdałam się w dyskusję - w zjawisko zdaniem autora Ferdydurke upokarzające, w dyskusję sama z sobą.
A na zakończenie dowód, że to co ma początek w jednym
miejscu, niekiedy również w tym samym miejscu może mieć swój koniec:
MOŻE JUTRO TA DAMA SAMA DA TORTU JEŻOM.
Instrukcja: Czytaj od początku do końca, a potem od końca do
początku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz