Jak informuje Jorge Bucay, istnieją trzy rodzaje psychoterapii: pierwsza skupia się na przeszłości – pozwala pacjentowi zrozumieć przyczynę gnębiących go zaburzeń; druga na głównym miejscu stawia przyszłość, a jej celem jest poprawienie warunków życia pacjenta; natomiast trzecia dotyczy teraźniejszości, dzięki niej chory ma szansę na pogodzenie się z nurtującym go problemem. Ideałem byłoby połączenie ze sobą wszystkich trzech metod, ponieważ każda z nich jest cząstkowa, każda posiada braki.
Można to zobrazować za pomocą prostego przykładu:
Ania nie ma dwóch zębów u góry, co jest dla niej istną
katastrofą.
1. Psychiatra numer 1 zapewne podda Anię hipnozie, nakaże
jej przywołać w pamięci wszystkie negatywne wspomnienia, po czym pacjentka
przypomni sobie pewną bolesną niedzielę, kiedy to, mając lat 10, spadła ze
schodów i… po zębach. „Okej – myśli Ania – wiem, czemu nie mam zębów, tylko co
mi z tego?”
2. Psychiatra numer 2, z uśmiechem na ustach, zaleci Ani
wstawienie sobie dwóch pięknych jedynek zastępczych. Problem w tym, że Ania,
jako osoba nietolerująca jakichkolwiek zmian zachodzących w jej życiu, nie
zaakceptuje również dwóch białych ząbków przyczyniających się do bólu dziąseł;
i rach-ciach wyrzuci je do śmietnika (to opcja pesymistyczna).
3. Psychiatra numer 3, za pomocą psychiatrycznego młoteczka,
wbije Ani do głowy pamiętną formułkę. „Aniu powtarzaj za mną: MAM DWA BRAKI W
UZĘBIENIU, MAM DWA BRAKI W UZĘBIENIU, MAMDWABRAKIWUZĘBIENIU…” – Ania powtórzy,
uśmiechając się, żeby dodać sobie otuchy, a psychiatra, widząc jej uśmiech, pomyśli: „Ale, kurczę, ma braki w uzębieniu! O rany! Dobrze, że mnie to nie
spotkało, ale jak już się z tym pogodzi, to będzie okej, nawet jeśli inni będą
na nią patrzeć nieco podejrzliwie, w końcu te dwa braki to nie powód do dumy”.
Po czym głośno powie: „Bardzo dobrze Aniu, a teraz powtarzaj za mną dalej: MAM
DWA BRAKI W UZĘBIENIU, ALE JAKIE TO MA ZNACZENIE, MAM TYLKO DWA BRAKI, INNI
MAJĄ INNE BRAKI. Sama Aniu rozumiesz, ty jeszcze nie wiesz, kochana, jakie
ludzie mają braki w uzębieniu, jakie problemy. Tarczyca, złamana ręka, niski
wzrost, piegi, pryszcze, przechlapane życie, brak pracy, brak ambicji, brak
kasy, brak wszystkiego, no na chleb im nie starcza, na fajki nawet, że nie
wspomnę o chusteczkach do nosa, niedociśnienie, rak, udar, rany! czy ty Aniu
wiesz, co to jest borelioza? Albo zobacz, nadwaga, niedowaga, ciśnienie,
nadciśnienie, niedociśnienie, bóle serca, migrena, skoki i spadki tego
ciśnienia, kawy pić nie mogą, no!!! Czy ty to sobie wyobrażasz, życie bez
kawy??” Ania przytaknie, po czym jakby obudzona z odrętwienia, zamknie otwarte
ze zdumienia usta i powie: „Nie, nie wyobrażam sobie. MAM DWA BRAKI W
UZĘBIENIU”.
Tak, metodę trzecią zaprezentowałam najbardziej niefachowo.
Jednym zdaniem - facet wziął Anię na litość: tyle problemów, pomyśl o innych! A
Ania rzecz jasna pomyślała - z lekką przesadą, i machnęła ręką na swoje dwa
braki. Właściwie, postąpiła słusznie… Mniej, więcej.
Nieco bardziej przystępnie wszystkie trzy typy psychoterapii
zobrazował autor książki za pomocą historyjki znajdującej się na stronie 54.,
której tu nie przytoczę, ponieważ niektórzy internauci (tzn. ci, którzy właśnie
spożywają posiłek) mogliby stracić apetyt. Tak.
W każdym razie Jorge Bucay wybrał trzecią metodę
psychoterapeutyczną i zaaplikował ją swojemu pacjentowi Démianowi, dodając do zawartych
w książce rozmów, relacji lekarz-pacjent, szereg ciekawych historyjek, które określiłabym
mianem łamigłówek – świetnych łamigłówek, może bardziej dydaktycznych niż
psychoterapeutycznych. I albo się je zrozumie, albo nie. Mała dawka owych
historyjek byłaby doskonałą lekturą obowiązkową dla uczniów podstawówki, i nie
tylko, ponieważ zawarte w książce opowiadania uczą logicznego myślenia, mądrości, moralności, uczciwości, dobroci, tego wszystkiego, co większość z nas
już dawno wymazała z pamięci, jeśli kiedykolwiek coś takiego w niej istniało.
A wracając do historyjek, nie mogę nie przytoczyć jednej z
nich, zaczynającej się na stronie 71:
Jakiś mężczyzna dzwoni do lekarza rodzinnego.
- Ricardo, to ja, Julián.
- A, cześć! Co powiesz Julián?
- Dzwonię, bo martwię się o Marię.
- A co się z nią dzieje?
- Traci słuch.
- Jak to: traci słuch?
- Tak, naprawdę. Chciałbym, abyś przyszedł ją zbadać.
- Wiesz, głuchota generalnie nie jest sprawą nagłą ani o
ostrym przebiegu, przyjdźcie więc w poniedziałek, to ją zbadam.
- Mamy czekać aż do poniedziałku?
- Skąd wiesz, że twoja żona nie słyszy?
- Ponieważ… kiedy ją wołam, nie odpowiada.
- Słuchaj, to pewnie nic groźnego. Może to być zwykły korek.
Zróbmy coś takiego: spróbujemy ustalić stopień głuchoty Marii. Gdzie teraz
jesteś?
- W sypialni.
- A ona?
- W kuchni.
- W porządku. Zawołaj ją teraz.
- Maaariaaaaa…! Nie, nie słyszy mnie.
- Dobrze, teraz podejdź do drzwi sypialni i krzyknij w
stronę korytarza.
- Maaariaaaaa…! Zero reakcji.
- Poczekaj, nie zniechęcaj się. Weź telefon bezprzewodowy i
idąc korytarzem, zbliżaj się do niej, wołając ją, a zobaczymy kiedy cię
usłyszy.
- Maaariaaaaa…! Maaariaaaaa…!
Maaariaaaaa…! Absolutnie nic. Stoję w drzwiach kuchni i widzę ją. Stoi plecami
do mnie, zmywa naczynia i nic nie słyszy. Maaariaaaaa…! Nic a nic.
- Podejdź bliżej.
Mężczyzna wchodzi do kuchni, zbliża się do Marii, kładzie
jej rękę na ramieniu i krzyczy prosto do ucha:
- Maariaaaaa…!
Wściekła żona odwraca się do męża i mówi:
- Czego chcesz? Czego chcesz, czego chcesz, czego
chceeeeesz?! Zawołałeś mnie chyba z dziesięć razy i dziesięć razy zapytałam
cię: „Czego chcesz?” Jesteś coraz bardziej głuchy, nie wiem, czemu nie idziesz
do lekarza…
Nie jestem pewna, czy nie pomyliłam liczby literek w wyrazie
„Maaariaaaaaa”, ale summa summarum dlaczego właściwie Maria nie poinformowała wcześniej
swojego męża, że powinien odwiedzić Ricarda? Zresztą… w dzisiejszych
zabieganych czasach, nie ma się czemu dziwić.
Gdyby ktoś przypadkiem potrzebował adresu do dobrego
psychoterapeuty, polecam Jorge Bucay'a. Chociaż z tym może być mały kłopot.
Nie wiadomo, czy Bucay zna polski. Ale! Żaden problem! Skoro osoba słabosłysząca, słuchając drugiej osoby przez telefon, ani razu nie wypowiedziała
słowa: „Proszę?”, „Słucham” lub „Co?”, to jaka trudność w porozumieniu się
dwóch osób dobrze słyszących?
(Chociaż z pewnością nieco więcej do powiedzenia na ten
temat miałby specjalista od otologii).