Najbardziej tajemnicze
morderstwa to książka owiana mrokiem i tajemnicą. Zwłoki pływające w rzece,
martwe ciało znalezione w łóżku czy w ciemnym lesie to tutaj żadna nowość;
niezbitym pozostaje fakt, iż do większości przedstawionych przypadków doszło w
wyniku popełnienia przestępstwa, a co ważniejsze, przestępstwa nigdy niewyjaśnionego lub nawet nieudowodnionego. Ciemne strony człowieczeństwa, które
często wkradają się do ludzkiego życia, tutaj dają o sobie znać aż nazbyt
mocno. Patricia i Lionel Fanthorpe nie próbują na siłę znaleźć wyjaśnień
tajemniczych morderstw, ale opisują przeszłe wydarzenia, dodając do treści liczne
ciekawostki, a niekiedy posuwając się do wysuwania całkiem prawdopodobnych hipotez, dzięki czemu kolejne rozdziały poświęcone danym postaciom, często takim, o
których słyszy się po raz pierwszy w życiu, czyta się niczym świetny kryminał,
lecz w odróżnieniu od tego rodzaju literatury kryminał prawdziwy.
Najważniejsze w każdej opowiedzianej historii jest oczywiście miejsce zbrodni,
historia życia denata, okoliczności jego śmierci, domniemani winowajcy oraz
narzędzie zbrodni. Nic nie jest jasne, konkrety mieszają się ze sobą i w wielu
wypadkach nie wyklucza się przynajmniej dwóch rozwiązań, z których prawdziwe
może być oczywiście tylko jedno… lub żadne.
W czasach kiedy możliwości funkcjonariuszy do
spraw przestępczych były mocno ograniczone, a najważniejszy dowód popełnionej
zbrodni stanowiły co najwyżej słowa świadków, których nie zawsze udawało się
znaleźć, wytropienie sprawcy przestępstwa musiało graniczyć z cudem; i nie
pojawiał się żaden Sherlock Holmes, by
swoim wszystkowiedzącym nosem oraz ponadprzeciętnym umysłem naprowadzić
mężczyzn w niebieskich mundurach na prawidłowy trop. A dziś mamy kamery, możliwość
pobieranie odcisków palców, pełne policyjne wyposażenie, najbardziej
wyspecjalizowanych fachowców do spraw przestępczych, równie, albo może nawet
lepiej, wyspecjalizowane psy i codzienne informacje typu: Znaleziono włamywacza, Wykryto grupę przestępczą prowadzącą biznes
narkotykowy, Złapano na gorącym uczynku złodzieja rowerów [albo:] Dotąd nie udało się odnaleźć sprawcy napadu,
który br. włamał się do warzywniaka… połamał drzewka w parku, przewrócił słup
uliczny, sprzedawał marihuanę, pobił nauczycielkę, wybił 32 szyby w
32-piętrowym budynku… Dalsza wyliczanka jest zbędna, znalazłyby się gorsze rzeczy, o których usłyszymy natychmiast po włączeniu
odpowiedniego programu telewizyjnego. Jest się czym chwalić, możliwości
wydziału przestępstw wzrosły co najmniej 10-krotnie, możliwości samych przestępców
wzrosły być może 100-krotnie. To już sukces idealnie nadający
się do Księgi rekordów Guinnesa. Mało prawdopodobne, by Patricia i Lionel
Fanthorpe pomieścili te nieco bardziej nagłaśniane akcenty przestępczego
świata na 294. stronach swojej książki (nawet gdyby zająć miejsca puste i te
przeznaczone na fotografie i nawet gdyby zmniejszyć czcionkę do 1 punktu).
Przybyło lat, przybyło wad, przybyło książek dokumentujących ciemne sprawki
naszej ludzkiej natury.
Niestety nie dowiedziałam się (na
co liczyłam), czy Napoleon został rzeczywiście otruty. Do połowy rozdziału
poświęconego bohaterowi byłam przekonana, że to prawie na pewno
arszenik przeniósł cesarza Francuzów na drugi świat, po czym, z końcowego fragmentu, dowiedziałam
się, iż Napoleona prawie na pewno zastrzelono. Prawie na pewno mówi bardzo dużo, czyli właściwie nic, ale co nam na to
poradzi przeładowana sekretami historia? Prawie na pewno nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz