To już moje trzecie spotkanie na gruncie literackim z Jorge Bucayem, tym razem niezaliczone do nad wyraz udanych. Treść
poprzednich książek, z jakimi miałam do czynienia, układała się w pewną
logiczną całość, podczas gdy w Listach do [dawnej pacjentki] Klaudii dominuje niekonsekwencja w postaci zmian tematycznych, co bynajmniej nie stanowi niczego nadzwyczajnego, ponieważ cechą korespondencji jest zazwyczaj nieopieranie się
o jedno zagadnienie, więc właściwie pretensje nieuzasadnione, a mimo to
czytelnik może poczuć się rozczarowany.
Wobec tego sytuacja Listów do Klaudii prezentuje się
prawidłowo; każdy tekst oferuje odmienną, jak na listy przystało, problematykę, choć niekiedy powiązaną z
poprzednimi, w skład których wchodzi m.in. psychoanaliza, neuroza, miłość,
wspomnienia z przeszłości, życie osobiste czy nieprawidłowe używanie słów, do
którego Bucay przywiązuje niesłychanie dużą wagę, nie tłumaczy jednak, z jakiego
powodu staje się to tak ważne, a przynajmniej mnie nie udało się odnaleźć
jasnego wyjaśnienia tej kwestii, co zresztą w pewien sposób obija się o
działania językoznawcy, któremu powinno bardziej zależeć na tym, aby, co
sugeruje Bucay, odróżniać słowa „chcę, muszę, powinienem, pragnę” itp., oraz by
używać ich zgodnie z przyświecająca nam intencją. Owo rozdrabnianie rzeczy na
czworo wydaje się lekkim nadwyrężeniem, choć w rozumieniu autora wiąże się to z
uświadamianiem sobie własnych potrzeb, pragnień itp., a to z kolei łączy się
poniekąd z psychoanalizą, która oferuje „zwrócenie osobie jej wolności,
zdolności podejmowania decyzji, działania, życia…”. Lecz jednocześnie wolność
wymusza odpowiedzialność za czyny oraz za to, co poczniemy z własnymi
uczuciami, ale nigdy nie wymusza odpowiedzialności za ich zrodzenie się. I o
ile po części zgadzam się z tym poglądem, to jednak wypisany ciemnymi literami
na szarym tle cytat raczej nie zachęca do przytaknięcia psychologowi:
Szczęście polega na tym, że pozwala się, by zdarzyło się to
wszystko, co ma się zdarzyć (List 11).
Być może świetne motto dla przeżywających właśnie arkadię, ale z pewnością nie dla będących jak najdalej od jej zdobycia.
Przyjmując powyższe zdania dosłownie, a nawet niedosłowne, natychmiast przychodzi do głowy jakaś absurdalna sytuacja; weźmy pierwszą z brzegu. Facet
zapala świeczki na choince, po chwili wybucha pożar, ale właściciel choinki stoi bezczynnie i podziwia niespotykany widok. Tego typu sytuacji znalazłoby
się całe setki. Cytat Berry’ego Stevensa przytoczony przez autora Listów aż
kusi, żeby dopisać do niego słowa piosenki Magdy Femme:
Wystarczy być
Nic więcej
Jak nieśmiertelność
I tak do końca trwać
Purpurą mieni się świat
Tak dotrwać tylko do końca […]
No ja rozumiem, że to pachnie metaforą, ale z drugiej strony przytoczone wersy bardziej proszą się o wzięcie ich na serio, a wówczas
oznaczałyby, że siedzenie i patrzenie w sufit to najbardziej polecane przez
piosenkarkę wyjście. Podobnego wrażenia
doznaje się przy słowach Stevensa, oferujących zamiast działania postawę osła, czekającego
w nieskończoność na kaszę spadającą z nieba. Wystarczy być... Kamień też jest, tylko co z tego?
Jeśli ten słowny specyfik zaaplikować pacjentowi z np. depresją, to zakładam,
że efekt gwarantowany, niestety raczej w kierunku przeciwnym do obranego. Oto
pan Czesław z nawałem braku sensu życia udaje się do psychiatry, a ten sypie mu
gadkę: „Panie Czesławie, niech pan pozwoli, żeby zdarzyło się, co ma się zdarzyć”.
A że w umyśle Czesława śmierć wydaje się coraz bardziej zachęcającym rozwiązaniem,
niewykluczone, że po wyjściu z gabinetu skorzysta z dobrej rady. To
pesymistyczna wersja, jak zwykle przekraczająca pewne prawdopodobieństwo, ale
jedynie taka mi się nasunęła.
Swoją drogą, to dziwne, jaką wagę Bucay przykłada do
pojedynczych słów, które analizuje, rozpatruje, wprasza do dialogów z
pacjentami, a jakby zapomniał o tym, żeby na czynniki pierwsze rozłożyć
powyższy cytat, wart o wiele większej uwagi.
Po przeczytaniu listów Bucay'a, zresztą jednostronnych,
ponieważ odpowiedzi na nie najwyraźniej odpoczywają w którejś z szuflad twórcy,
odnosi się wrażenie, że jednym z celów autora jest pisanie ze zrozumieniem; Listy to jakby próba objaśnienia stosowanych metod, a może
bardziej próba objaśnienia samego siebie, lecz trzeba przyznać, że jednocześnie znany psychoterapeuta
dostarcza odbiorcy kilku interesujących sposobów postrzegania świata.
Za każdym razem, kiedy spotykamy kogoś, kto podchodzi do
pewnych spraw inaczej niż my – niż ja czy Ty… - uważamy go za szaleńca. Jeśli nie
myśli, nie działa jak wszyscy i nie wierzy w to, w co wierzą wszyscy, to jest
jasne, że jest wariatem. Takim jak Kolumb, Galileusz, Kopernik, Jezus – i bardzo
daleko za nimi wszystkimi – ja (List 22).
Nie przeczę, że te słowa wzbudziły moje największe zainteresowanie, podobnie jak List 40., a właściwie wiersz:
[…] Ale najbardziej mnie boli twe milczenie.
Czuć, że się przede mną ukrywasz,
Że się chowasz za swoimi <<nie wiem>>,
Że, jak w tangu:
szukam cię, a ciebie już nie ma.
Potrzeba ci jakiejś wymówki, żeby ode mnie odejść?
Mogę się wspiąć na najwyższe szczyty
z twoją pomocą,
A bez ciebie męczy mnie nawet przekomarzanie się,
męczy mnie pokonywanie trudności,
męczy mnie zmaganie się z twoją dumą,
męczy mnie walenie do drzwi […] (List 40)
You will find explanation why individuals employ celebs to back products.
OdpowiedzUsuńNo matter what place you go, you can recognize the person in the
Christian Louboutin Shoes. Selena Gomez performs at
the 2011 Teen Choice Awards. Approximately of the guys I dated were jerks but the additional famous the guy, the better my odds were of rising up the inventory.
It seems like now a days you can become famous by easily just having a TV show and putting
your business out there for the world to criticize the way i
am doing right now LOL :) But don't get me wrong I don't have nothing against them, I just don't like how stuck up they are but again I don;t have
to like everybody on TV.
my blog post :: kim kardashian hollywood hack
Angielski to skomplikowana sprawa, naprawdę starałam się zrozumieć, o co w tym chodzi jak podaje tłumacz internetowy wygląda to tak:
Usuń"Znajdziesz tu wyjaśnienie, dlaczego osoby zatrudniają celebs do siebie produkty.
Bez względu na to miejsce, gdzie idziesz, można rozpoznać osobę
Christian Louboutin Shoes. Selena Gomez występuje na
2011 Teen Choice Awards. Około chłopaków I dnia były szarpnięcia, ale dodatkowe słynny facet, lepiej moje szanse były wznoszące się zapasów.
Wydaje się, że teraz dni możesz stać się sławny dzięki łatwemu tylko o program telewizyjny i oddanie
Twoja firma tam dla świata krytykować sposób i
Robimy teraz LOL :) Ale nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko nim, ja po prostu nie lubię, jak przyklejone się są, ale ponownie I don; t ma
lubić wszystkim w telewizji".
Bardzo interesujące, ale nie do końca wiem, o co chodzi, więc gdyby była taka możliwość proszę o komentarze tylko w języku polskim. :)