Początkowe
rozdziały Złego wpływu Wiliama Sutcliffe’a pod wieloma względami przypominają Cudowne lata, znakomity serial z 1970 r., prezentujący perypetie rodziny Arnoldów.
Oto mamy dwóch nastoletnich chłopców – Kevina i Paula, wkraczających razem w niezbyt
pociągający świat dorosłych; mamy siostrę
Kevina – Karen, wiecznie zajętą własnymi sprawami, brata Kevina – Wayna, groźnie
wyglądającego ojca Kevina oraz wiecznie zajętą „kuchennymi” obowiązkami opiekuńczą,
próbującą załagodzić domowe konflikty, matkę Kevina. Rodzinka jak z obrazka. W
dodatku z obrazka telewizyjnego ekranu. Nic ująć, nic dodać, uderzające podobieństwo
do książkowej rodziny Bena, czyli głównego bohatera książki.
Jednak w przeciwieństwie
do filmowego życia Cudownych lat, cudowne życie dwóch powieściowych, dziesięcioletnich
chłopców, tj. Bena i Olly’ego, nie trwa zbyt długo. Jego bezproblemowość rozmywa
się w chwili, gdy pojawia się Carl, i swobodne zabawy chłopców zamieniają się w
ryzykowne gry, w których prym wiedzie agresja, nieobca starszemu o trzy lata
Carlowi.
Opowieść małego
chłopca, mimo że właściwie nie zawiera w sobie niczego niewiarygodnego, w pewien
sposób zdumiewa, a jednocześnie przenosi czytelnika do jego własnego
dzieciństwa.
Ben, być może z
własnej winy, zbyt szybko znalazł się w sytuacji, kiedy trzeba dorosnąć i
postawić na czarne albo na białe, choć wciąż jest się dzieckiem; właściwie może
nie tyle dorosnąć, ile zacząć myśleć kategoriami wolnego wyboru; kiedy zło i
przyjaźń stają w jednej parze i kiedy każdy krok okazuje się nieprawidłowy. Ben
doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zadając się z Carlem, zaczyna postępować
w sposób podobny do jego metod działania, a nie zadając się z Carlem, traci
przyjaźń Olly’ego. Sytuacja jakby bez wyjścia i całkowicie nieprzewidywalne
zakończenie. W pewnym momencie Ben nagle zdaje sobie sprawę, że:
Na
świecie nie ma nic pewnego. Wystarczy, że odrobinę przesuniesz jedno, a
wszystko się wali. Ludzie, których znałeś od lat, mogą ot tak zmienić o tobie
zdanie, bez uprzedzenia, i to nie jeden po drugim, ale wszyscy naraz, za jednym
zamachem. Ledwie dotkniesz wyrzutka, a sam się nim stajesz i wszyscy się od
ciebie odwracają. To tak jakby spaść z krawędzi świata.
Myśl,
być może, zbyt dojrzała jak na dziecko, charakteryzuje nie tylko
psychikę bohatera, ale psychikę większości ludzi. Podstawą myśli chłopca jest
hasło: „Z kim się zadajesz, takim się stajesz”, niedaleko szukać prawidłowości tego hasła. Ale zauważmy też drugą stronę medalu, czyli
to, że nawet jeśli dany człowiek nie jest podatny na wpływy otoczenia, w jakim
się znajduje, nawet jeśli nie odsunie
się od swoich zasad pod wpływem najbardziej przekonujących argumentów, to zadając się z tzw. złym towarzystwem, zsyła na siebie niepochlebne opinie otoczenia. Czegokolwiek dotyczyłyby sądy (niechby nawet zupełnie innych spraw), osoby postronne wydały już wyrok, i właśnie tu, w tym momencie, trzeba udowodnić samemu sobie, że nieistotne jest zdanie innych, lecz twoje własne.
Już cię osądzili, w porządku, tylko jakie to ma znaczenie? Żadnego. Dziecko (nie tylko zresztą dziecko) nie rozumuje w ten sposób, tak jak nie rozumuje w ten sposób główny bohater książki - Ben; dla
niego, podobnie jak dla większości ludzi, najważniejsza jest akceptacja. Choć w
wypadku Bena akceptacja to dylemat przejściowy, jego prawdziwym problemem jest
to, że chce podporządkować się złu, ponieważ kieruje nim strach nie tylko przed
Carlem, ale przede wszystkim przed stratą jedynego przyjaciela.
Zły wpływ to jedna z najlepszych książek współczesnych, jaką
ostatnio przeczytałam, doskonała lektura dla dzieci, jak i dla
dorosłych. Można powiedzieć: literatura psychologiczna najwyższej marki.
Sam autor
natomiast przyznaje, że humor miesza się tu z tragizmem, że istnieje moment, acz nie do końca zauważalny, w którym bezproblemowe życie zmienia swój bieg i
natrafia na ciemną stronę rzeczywistości. Według Wiliama Sutcliffe’a „najbardziej
poważne rzeczy to te, które uznajemy za najbardziej zabawne”. Nieco
nieprawdopodobne stwierdzenie, aczkolwiek po przeczytaniu Złego wpływu raczej wypada mi przyznać autorowi rację (przynajmniej pod pewnym względem). Zły wpływ to czwarta powieść Sutcliffe’a. Niestety nie wiem, w którym roku została wydana,
ponieważ wydawnictwo BAOBAB prawdopodobnie zapomniało wstawić rok wydania w
odpowiednim miejscu, chociaż nie przeczę, że mogłam go przeoczyć. Co prawda, na
odwrocie książki znajduje się mała, srebrna, kwadratowa naklejka z cyferkami:
10/09, co sugeruje rok 2009, ale oczywiście nie jest to pewna informacja,
szkoda, bo znajomość roku bywa przydatna (czasami).
Tak, i to by było
na tyle; szkoda, że w telewizji nie emitują już Cudownych lat. Najpierw były Cudowne lata potem Miodowe…, a teraz mamy takie hity, że nie jestem pewna, czy nie wpływają źle na dziesięciolatków. No więc dziesięciolatkom też
polecam Zły wpływ oraz Cudowne lata, ewentualnie możecie, Drodzy Dziesięciolatkowie, sięgnąć po Harry'ego Pottera lub po Anię z Zielonego Wzgórza, a najlepiej po
komiksy z Kaczorem Donaldem. Polsatu lepiej nie włączajcie ze względu na
własne bezpieczeństwo, szczególnie o godzinie 19.30 w dni powszednie. A jeśli
jesteście już po bajce, czyli zbliża się właśnie godzina 19.30, to najlepiej
niczego nie ruszajcie, nie dotykajcie pilota – chyba, że chcecie wyłączyć
telewizor. TVP1 za chwilę wyemituje Wiadomości, czyli program dowartościowujący. No, trzeba wiedzieć, co się na
świecie dzieje.
* Tak, potwierdzam, właśnie zerknęłam
na program telewizyjny; przy „Wiadomościach” nie ma żadnego znaczka, ani
żółtego, ani czerwonego, ani nawet zielonego, a to oznacza… hmm…. Coś tam
oznacza. Dokładnie nie wiem co, ale wydaje mi się, że brak kolorowego znaczka
jest równoważny ze znaczkiem zielonym.
Słyszałem już o tej książce i mam ją na liście, ale jej czas jeszcze nie nadszedł :)
OdpowiedzUsuńSkoro i tak zatwierdzasz komentarze ręcznie, może wyłącz ten filtr antyspamowy? Strasznie wkurza... :)
OdpowiedzUsuńTak, muszę tylko znaleźć instrukcję obsługi. To może potrwać.
UsuńUstawienia->posty i komentarze -> weryfikacja obrazkowa chyba.
UsuńAha, dzięki. To najkrótsza instrukcja jaką czytałam, tylko że o żadnym spamie nie ma ani słowa.
UsuńTo żeby było "łatwiej" odszukać. Zmyłka w stylu San Francisco :)
Usuń