Literatura - tu sprawdza się nawet stare prognozy pogody…
Jednak, jak to zwykle bywa, odbiegam od tematu… podczas gdy duch
wspaniały i (nie wiem czemu) powietrzny (nie rozeznaję o jakim duchu mowa,
ponieważ nie zabrałam się do interpretacji wiersza Kuźmina) czeka.
Szkice, jak wyjaśnia autor, pisane były w latach 1966-1972
(poza jednym, napisanym wcześniej). Dodam, że autor to znany poeta i prozaik, twórca wielu szkiców i esejów, m.in. Warszawy w „Lalce”
Prusa czy Warszawy Aleksandra Gierymskiego.
Tym razem książkę
napisałem szkicami, a nie szkice zebrałem w książkę. Stąd spójność obok
tematycznej różnorodności. Stąd podział na części: cztery razy po dziewięć.
W tym momencie niemal wszystko wydaje się jasne, jednak
podział na części ominę, ponieważ szkice zamiast w rozdziały rysują mi się tu w
jedną wielką całość.
Początek książki traktuje o literackich omyłkach, choć nie
brak mowy o nich również dalszych tekstach.
Gafy układają się w
świecie literatury jak archipelagi wysp na ziemskich oceanach – czytamy na
stronie ósmej – Wielkie i małe, ciągną się łańcuchami, formują w przedziwne
konstelacje, implikują wzajemnie jak Mozambik z Madagaskarem. Ileż radości daje
ich wykrycie. Oto John Smith, który może przyganić Szekspirowi; oto Jan
Kowalski wykrywający gafy w dziełach wieszczów. Ogromna, jakże ludzka pociecha,
że nawet słońca nie są bez plam.
Grzeniewski, który, zdaje mi się, sam specjalizował się w
wykrywaniu pisarskich omyłek, może poszczycić się szeroką wiedzą na temat owego
„archipelagu gaf literackich”. A trzeba przyznać, że niemało ich w literaturze
i nie jedynie u mniej poczytnych twórców, ale także u pisarzy większego
kalibru.
Na początek Grzeniewski wspomina o pomyłkach Homera, który np.
w Iliadzie uśmierca podczas bitwy
Pylajmenesa, a następnie w jednej ze scen wskrzesza go. Z kolei Szekspira
raczej nie pasjonowała geografia, historia czy filozofia, jak przypuszcza
autor, a dowodem na to jest chociażby umieszczenie w Juliuszu Cezarze zegara. Mickiewicz z kolei uczynił ze zjawisk przyrody
istny kogel-mogel. W jego Panu Tadeuszu
przyroda kpi sobie z pór roku i wyprawia, co jej się żywnie podoba, począwszy od
szparagów występujących w czasie żniw. Natomiast Sienkiewicz nie zdawał sobie
sprawy m.in. z tego, że w czasie oblężenia Jasnej Góry w 1655 r. obrazu Matki
Boskiej Częstochowskiej nie było w klasztorze. Niewybaczalnym dla niektórych
może okazać się fakt, że kolejny powieściopisarz – Prus, umieścił w Faraonie (który bodajże zawiera
największą ilość błędów) platynę i pomarańcze, odkryte dopiero w XVIII
wieku, a z kolei Flaubert nie wiedział, że za czasów Hannibala wielbłądy nie
spacerowały w Kartaginie.
Co poza tym?
Niegdyś – powiedziała
Agata Christie na zakończenie obrad – pisanie i czytanie powieści kryminalnych
było rozrywką. Dzisiaj dziedzina ta wymaga wszystkowiedzących autorów i
czytelników nie nazbyt biegłych w nauce (cyt. za Grzeniewski, s. 16).
Świetnie powiedziane. Nie zaszkodziłaby owym artystom, jak
sugeruje Grzeniewski, również znajomość ptasich obyczajów. Ta dziedzina życia, mimo że w zasadzie tak prosta, staje się niezwykle trudna, gdy
dotknie jej człowiek z lichą wiedzą o stworzeniach latających. Grzeniewski
poświęca dużo uwagi temu problemowi, ale nie stroni także od innych.
Pisze m.in. o „woltyżerkach publicystów”, w odniesieniu do Chłopca z Biblią Borowskiego, oraz o Oziminie Berenta, z której usunięto
trzecią figę. Wspomina o własnym szkicu Krótki
suplement do „Żywego wiązania”, zamieszczonym we „Współczesności”, a poświęconym pomyłkom znajdującym się w książce Igora Newerlego. Wyjaśnia, kto
przejął od księcia Kazimierza Poniatowskiego pomysł z wanną – podarunkiem dla
Agnieszki Truskolaskiej. Zastanawia się, co zostałoby jeszcze ze spuścizny
Mickiewicza, gdyby nie pewien wrześniowy dzień roku 1855, podczas którego poeta
puścił z dymem wiele swoich notatek. A ponadto mowa także o zwyczaju łuskania
pestek słonecznika, o ulicach wysypanych jego łuskami oraz o słonecznikowych
polach.
Najwięcej miejsca zajmują jednak szkice poświęcone Lalce oraz jej, wspomnianemu już,
autorowi. Mamy więc tekst o „niewłasnych” pomyłkach Prusa, dociekania nad pierwowzorem postaci
Ochockiego, podrozdział o Chałubskim i Baranowskim – dwóch lekarzach z powieści, istotnie
znanych autorowi Lalki. Dalej rozważania nad tym, czy Rzecki mógł jechać z Pragi do
Warszawy zwiniętym mostem, któremu to problemowi Grzeniewski poświęcił zapewne
niemało czasu, podobnie jak wiele godzin
musiał stracić, by dowiedzieć się, jak wyglądał stan pogody w Wielką Środę 17
kwietnia 1878 r. Albowiem tego dnia:
[…] panna Izabela już
siedziała w otwartym powozie wraz ze swoją nieodstępną towarzyszką, panną
Florentyną. Po Alei chodziły wiosenne powiewy roznosząc tę szczególną, surową
woń, która poprzedza pękanie liści na drzewach i ukazanie się pierwiosnków;
szare trawniki nabrały zielonkawego odcienia; słońce grzało tak mocno, że panie
otworzyły parasolki. – Śliczny dzień – westchnęła panna Izabela patrząc na
niebo, gdzieniegdzie poplamione białymi obłokami (cyt. za Grzeniewski, s.
100).
Tylko czy na pewno słońce grzało?
Badania sięgają zenitu (ale jeśli dla badacza literatury
tego typu wiedza jest istotna, nie mam nic przeciwko…)
Mimo powieściowych błędów Grzeniewski przyznaje, że Lalkę czyta się wielokrotnie i nie
należy w swym twierdzeniu do wyjątków.
Ilekroć był zaziębiony
lub poboliwały go zęby, albo się kochał nieszczęśliwie, Jacek stosował
przeciwko dolegliwościom ciała i duszy lekturę tej powieści. Lek nie zawodził.
Arcyproza Prusa działała skuteczniej niż proszki aspiryny. Ostudzała gorączkę,
uspokajała nerwy, regulowała bicie serca (Wokulski Stefan Godlewski)[i].
[…] książki jego
towarzyszyły mojej młodości, a i dziś, gdy mi smutno lub nudno, najlepszym jest
dla mnie lekarstwem zażycie paru rozdziałów "Lalki" (Antoni Słonimski)[ii].
A jak wspomina się bohatera głównego – literata
zapewniającego lek na bolączki w postaci kolejnych części sztuki poskładanej ze
słów? Aleksander Głowacki został zapamiętany jako miły pan w ciemnych
okularach, rozdający dzieciom cukierki. „Taki niepozorny, zasuszony dziadek o
wyglądzie zakrystianina…” , z poczuciem humoru i… ciętym językiem. Miły pan,
którego pisarki pytały o zdanie odnoście do swoich tekstów, a pośród nich
autorka Trędowatej.
Szkice Grzeniewskiego?
Hmm… Po tej lekturze zastanawiam się, jak się dostać do
archiwum bez posiadania odpowiedniego wykształcenia.
A błędy literackie i inne? Nie ma człowieka, który ich nie
popełnia.
Jestem w trakcie lektury Miejsca na ziemi. Szkice warszawskie. To urzekajaca ksiazeczka z interesujacymi historyjakami ubranymi w poetyckie frazy. Warto.
OdpowiedzUsuńFakt, obok Grzeniewskiego nie da się przejść obojętnie, świetnie pisze. Nawet chciałam sięgnąć po inne jego książki, ale jakoś nie było mi po drodze. Może jednak kiedyś... Pozdrawiam.
Usuń