Pokazywanie postów oznaczonych etykietą refleksje filmowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą refleksje filmowe. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 września 2013

"Yodok stories" reż. Andrzej Fidyk, 2008








Po obejrzeniu filmu dokumentalnego Yodok stories, w reżyserii Andrzeja Fidyka, poświęconemu obozom koncentracyjnym w Korei Północnej, mam tylko jedno zdanie do napisania:

Wiem już, co czuł Czesław Miłosz, kiedy tworzył Campo di Fiori, co czuł być może także potem i przedtem.

[...] Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Morał ktoś może wyczyta,
że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.*



Ale zacytuję jeszcze bardzo ważne słowa reżysera filmu:

„Zaczęło się od tego, że miałem zrobić dokument o północnokoreańskich obozach koncentracyjnych, ale nie wiedziałem jak. Przecież tam nie można wejść i filmować. Zresztą po filmie „Defilada”, który zrobiłem w 1988 roku, do Korei Północnej już bym nie wjechał. Wiedziałem, że jest kilka osób, którym udało się z obozów wydostać i uciec do Korei Południowej. Ale oprócz nich trzeba coś pokazać. Wymyśliłem, że to może być spektakl, w którym oni wystąpią. Pojechałem do Seulu, żeby znaleźć wykształconego w Korei Północnej reżysera. Tak znalazłem Jung Sung Sana."**